6 kwietnia 2010

Czy wszyscy leśnicy/ekolodzy/tutejsi są źli?

Do napisania tych słów sprowokował mnie wpis komentarza, którego autor, szukając sposobu na dialog w sprawach puszczańskich zarzucił „nam” (stronie domagającej się ostatnio coraz mocniej ograniczenia cięć i moratorium na prace leśne w okresie lęgowym ptaków) głoszenie, że wszyscy leśnicy są źli, że pokutują u nas stereotypy, i że część naukowców i ekologów traktuje miejscowych jako „niemyślący plebs”.
Od czasu do czasu wraca w różnych dyskusjach wątek „obrażania miejscowych”, powielania „stereotypów”, „złych leśników”. Uwagi krytyczne są oczywiście dla nas najważniejsze i wielkie dzięki za nie. Chodzi jednak o to, żeby były to uwagi dotyczące konkretnych faktów, a nie ugrzecznione ogólniki, bo wówczas właśnie wpada się w pułapkę stereotypów. Kiedy pada pytanie o konkrety – nie słyszę odpowiedzi. Co więcej, podejrzewam, że wielu osobom zależy na tym, żeby dyskusje sprowadzać z poziomu merytorycznego do wymiany inwektyw na poziomie stereotypów. Oczywiście, nie znam człowieka, który by w jakiejś rozmowie prywatnej nie powiedział o kimś innym, przynajmniej raz, czegoś niepochlebnego lub wydał jakiś uproszczony osąd. Stratą czasu jest wyciąganie potem incydentalnych, niepublicznych wypowiedzi i plotkowanie. Na swój temat słyszałem już różne lokalne opinie, począwszy od takiej, że chodzę po Białowieży pijany i rozwalam ludziom płoty, przez inną, że ktoś mnie z zagranicy finansuje, po taką, że Górale (?!) mnie skądś jakoby za coś wyrzucili na zsyłkę w Białowieży. Jeszcze większe bzdury i kłamstwa wysłuchuję na temat Adama Wajraka (niedawno powielane przez lokalnych polityków). I co? Mamy się obrażać? Szkoda czasu i chyba za bardzo siebie szanuję J.
Dlatego staramy się pisać o skutkach działań, a nie o ludziach. Sprowadzanie dyskusji o Puszczy do poziomu pomówień i stereotypów jest bardzo wygodne dla tych, którzy tej ochrony nie chcą. Wiadomo, zamiast rozmawiać merytorycznie lepiej jest ludzi skłócić. Przypomnijmy ten mechanizm. Przed 10 laty to nie ekolodzy stali z nienawistnymi transparentami w Białowieży, z hasłami, które publicznie obrażały konkretnych ludzi, bynajmniej nie jakoby obrażanych tzw. miejscowych, i za które nikt nie poczuwał się do przeprosin. Podobne procesy w historii prowadziły do rozwoju tragicznych w skutkach ideologii. Taką metodą tworzenia podziałów (świadomie lub nie) jest zastępowanie dyskusji merytorycznej przyklejaniem etykiet ludziom oraz tzw. pseudoobiektywizm polegający na zestawieniu argumentów dwóch stron, bez komentarza, przy czym jedne są prawdziwe, a drugie nie. Kolejną metodą jest prowadzenie „dialogu”, ale tylko w gronie osób wybranych/dobranych według klucza zapewniającego sukces z góry przyjętemu poglądowi. Np. pochwalony w jednym komentarzu na blogu materiał w „Głosie Białowieży” to wypowiedź ministra na temat jego planów skomentowana przez starostę i wójta, którzy delikatnie mówiąc niezbyt fachowo wypowiadają się na tematy przyrodnicze i nadleśniczego z Białowieży oraz – „dla równowagi” – znacznie krótsza wypowiedź, niezwiązanego zbytnio z Białowieżą, dyrektora Muzeum i Instytutu Zoologii PAN z Warszawy. Innym razem, jak komuś gdzieś pod domem ktoś wysypie śmieci, podnosi się krzyk: „gdzie są ekolodzy?! Nie ma ich, pewnie nie wzięli łapówki” – i tym podobne „argumenty” w stylu „jak często bije pan żonę i dlaczego tak mocno?” Takie manipulacje, to oczywiście nie jest cecha jedynie Białowieży – tak ludzie funkcjonują wszędzie, kierując się swoimi partykularnymi interesami, dlatego właśnie przyroda ma się nie najlepiej.
Mimo wszystko, my wybieramy drogę sporu na argumenty, a ochronę wspólnego dobra jakim jest przyroda Puszczy przedkładamy ponad grupowe czy indywidualne interesy. Choć oczywiście jesteśmy świadomie interesowni i intencjonalnie ukierunkowani, bo nie ma dziennikarstwa bez zaangażowania! Więcej, nie ma życia bez pasji! A człowiek, który nie widzi korzyści w ochronie przyrody i swoje ego ogranicza tylko do kręgu „swojej watahy” może nie sprostać wyzwaniom jakie niesie przyszłość.

1 komentarz:

  1. Najlepszym sposobem ochrony Puszczy byłby sposób bieszczadzki: Wysiedlić stamtąd tubylców, przeciwników wypędzić, leśników to nawet kopniakami a co oporniejszych.......
    I co niesmak? Ale to bgędzie konieczność. Drewno ma za duży opór - trzeba złamać.
    Czas przejść "na zieloną stronę mocy"

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane, pojawią się za jakiś czas – po akceptacji.